Poziom reakcji na strumień uchodźców płynący cały czas w czwartym roku wojny wyznacza horyzont wyobraźni polskiej klasy politycznej. Jeden bezpłatny tojtoj na dworcu Zachodnim.

Doświadczony osobiście dysonans poznawczy. Kajetan Jan Wróblewski

Widzę tu na sali parę osób, z którymi miałem przyjemność przez parę ładnych lat na ulicy, jak to się mówi, „bronić demokracji”, praw człowieka i praworządności. Przegrywów podobnych do mnie. Kłaniam się Wam z sympatią i szacunkiem, który jest absolutnie świadom skali naszego luzerstwa. 


Tu powinienem jakiś kwadrans co najmniej poświęcić na przypomnienie, że „a nie mówiłem”. Ale czymże jest moje skromne „a nie mówiłem” wobec 100 tomów pism zebranych Kasprzaka i zakazu nieludzkiego traktowania publiczności w Konwencji Narodów Zjednoczonych? 


Poza tym jesteśmy na kongresie ORP, więc nie można marnować czasu, tym bardziej, że tu akurat nikt nam za gadanie byle czego nie płaci jak tym w Sejmie. 


Tedy do rzeczy, mili państwo. 


Nie wiem jak Was, ale mnie, jeszcze za śp. komuny, do przejścia na stronę opozycji antyrządowej tak naprawdę nie skłonił żaden uroczy wuj reakcjonista z Milanówka, tym bardziej kościół czy rodzinne historie akowsko-andersowskie, ale doświadczony osobiście dysonans poznawczy. Władza coś mówiła i pokazywała , a ja ze swojej perspektywy widziałem zupełnie co innego. Dlatego moja opozycyjność już na zawsze została skażona właściwym dzieciom zdziwieniem, że „dorośli” kłamią. 


Rzeczywistość postulowana przez władzę wchodziła w coraz większy konflikt z rzeczywistością doświadczaną przeze mnie. Np. im bardziej kazano mi się zachwycać klasą robotniczą i jej zbrojnym ramieniem, tym mój zachwyt malał. Można powiedzieć, że pierwsze pałowanie z rąk zomowców przyjąłem już jako całkowicie świadomy 13-letni antykomunista. Do tego stopnia świadomy, że nawet nie próbowałem prosić ich, żeby przestali pałować, bo przecież ja już wszystko wiem i nie trzeba mnie bardziej przekonywać co do natury systemu. No ale to były jeszcze czasy, kiedy mottem Kiszczaka było „Repetitio est mater studiorum”, więc lali, żeby mi się utrwaliło. 


Przyszła potem wolna Polska. Moje marzenie o jej jakości skończyło się wraz z wyborem Wałęsy na prezydenta. Bo pracowałem na rzecz wyboru Mazowieckiego. A że nie za bardzo miałem, jak my wszyscy, jakieś pozytywne wzorce (bo i skąd, wyjąwszy lektury, czyli symbolicznie szklane domy) państwa, jego późniejsza obojętność wobec większości i podłość wobec wybranych mniejszości brałem za „konieczność historyczną”, na którą nie mam żadnego wpływu. Nadzieje na jakieś ucywilizowanie tej krainy nieszczęsnej, związane z wejściem do Unii (znowu szklane domy), rozwiały się prędko w praktyce codzienności.


I oto nagle wspomniane już „repetitio” nabrało całkiem dla mnie niespodziewanego znaczenia, do władzy bowiem doszedł drugi raz PiS, wczesnego Kiszczaka zastąpił Błaszczak. W 2015 roku miałem 46 lat. W tym wieku można jeszcze góry przenosić – tak myślałem i dalejże hop w Obywateli RP, Obywateli Solidarnie w Akcji, Strajk Kobiet i w ogóle na ulicę – robić rewolucję obywatelską przeciw opresyjnej władzy. 6 lat psu w dupę – przynajmniej w moim przypadku. 

Natomiast to, czego było mi brak zawsze jako obywatelowi Rzeczypospolitej, czyli choćby minimalnego poczucia sprawczości w kwestiach publicznych, w 2022 roku musiało zejść na plan dalszy wobec większego wyzwania.

Inwazja rosyjska na moją kochaną Ukrainę (pomagam Ukraińcom od 2000 roku, w różny sposób) momentalnie wyleczyła mnie z poczucia braku sensu (miliard przegranych wyborów, w których nikt nas nie słuchał). Mogłem powrócić do działania z natychmiast sprawdzalną sprawczością. Ratowania uchodźców.


Przede wszystkim, od samego początku, Szanowni Państwo, do ratowania ich przed Polską.


Od pierwszych chwil przekonywałem kogo mogłem, żeby ukraińskim uchodźcom pomagać dotrzeć do krajów Europy Zachodniej, gdzie „kultura humanitarna” stoi o niebo wyżej od Polski.


Na moment nie zwiodło mnie trwające krócej niż pierwsze trzy miesiące „pospolite ruszenie dobrej woli Polaków”. Wiedziałem od razu, co zostało potwierdzone wielokrotnie w ciągu ostatnich prawie czterech lat, że polskie państwo (wszystkie siły polityczne) nie chce ani nie umie pomagać uchodźcom ani niezbędnym mu imigrantom, nawet repatriantów, wbrew własnej propagandzie, ma w dupie. Obserwowałem to wcześniej przez 22 lata.


I wiem, że mam rację. Ukraińscy uchodźcy, którzy – o czym już nikt nie mówi – cały czas jadą przez Polskę, bo tylko tędy mogą wydostać się z matni, głosują nogami: mniej niż 5% chce lub musi się w niej zatrzymać na dłużej.


Dlaczego? Bo mity o jakimś polskim socjalu, coraz bardziej ograniczanym, którymi karmią politycy i ruskie trolle, to bajka, która nie ma nic wspólnego z realem, w którym polski system skazuje na bezdomność i głód większość z uchodźców, którym pomoc jest niezbędna i oczywista na Zachodzie. A tych, którzy łapią się na pomoc dłuższą niż 120 dni, skazuje na los paczek w magazynie sto km od miasta, a nie ludzi. Nb. wśród uchodźców w wieku emerytalnym lub przewlekle chorych Polska stosuje naturalną selekcję: nie masz kasy na leki/zdychaj. Chorych i niepełnosprawnych pomija w pomocy, skazując ich na śmierć lub wyjazd na Zachód albo powrót do Ukrainy, w czym też nie pomaga.


Internet pęka od danych, że Polska zarobiła od początku wojny ponad 300 mld na uchodźcach z Ukrainy, wydając na pomoc ciut ponad 40. Tylko w zeszłym roku uchodźcy z Ukrainy wpłacili do budżetu 47 mld zł, na pomoc zaś poszło 7. 

I w tej sytuacji Trzaskowski śmie postulować zabranie 800+ ukraińskim dzieciom, których rodzice walczą na froncie, więc „nie płacą w Polsce podatków”.


Żadna realna siła polityczna w Polsce nie odkłamuje ani mitów o socjalu dla Ukraińców, uchodźców w ogóle (których spoza Europy jest mniej niż 3 tysiące rocznie), ani nie pokazuje pożytków z nich, ale każda licytuje się w szczuciu na nich. Obecny rząd zaś podkłada minę pod Polskę, utrudniając imigrację, w obliczu katastrofy demograficznej. Tusk z rozmysłem spycha imigrantów do szarej strefy, pierodoląc o przestępczości, a uniemożliwiając im legalną pracę w sytuacji, kiedy przestępczość w Polsce spada z roku na rok, mimo skoku liczby cudzoziemców o dwa miliony.


PO, partia, która wyrosła z założeń rzekomo aideologicznych, mających ułatwiać życie obywatelom (przynajmniej w gospodarce), wbrew danym, naukowcom i ekspertom (a nie tylko „fanatykom praw człowieka”), ogranicza biurokratycznie imigarcję, która w Polsce nie ma żadnego związku z krajami islamskimi, tylko z Ukrainą i Białorusią. 


Tu nie chodzi już „tylko” o prawa człowieka, o humanitaryzm, ale podstawową rację stanu. Polsce brakuje setek tysięcy ludzi w konkretnych zawodach, a rząd ogranicza do nich dostęp. 


Platforma jako gwarant „rozsądku” w kwestiach fundamentalnych dla budżetu,  systemu opieki zdrowotnej oraz emerytalnego ląduje na pozycjach Konfederacji. Przestaje być dla wyborców „europejskich” jakąkolwiek alternatywą wobec PiS. Oni jeszcze tego nie widzą. Ale dostrzegą, kiedy rynek pracy zacznie dostrzegać te kretyńskie rozwiązania, a one zaraz zaczną przynosić skutki, zawał nastąpi w wypadku końca wojny w UA. 


Konieczność podniesienia wieku emerytalnego i składek to tylko jeden ze skutków działań Tuska. Te rozwiązania, żeby ratować system, eksperci doradzają przyjąć już w tym roku. Rzecz jasna tym razem PO tego przed wyborami nie zrobi, gwarantując przyszłym emerytom (nie tak przyszłym, już za parę lat) dziadostwo absolutne, a wszystkim opiekę zdrowotną na poziomie kup se aspirnyę, sytuacja osób starszych i OzN tylko się pogorszy.


Te same rzeczy, które ja wam „wieszczę”, od lat powtarza Główny Urząd Statystyczny czy rządowa Rada Ludnościowa, więc ja nie jestem jakąś zapoznaną Kasandrą, tylko echem ich napomnień.


W tej sytuacji uprzejmie apeluję o powstanie obywatelskiego ciała konsultacyjnego w sprawie imigracji, złożonego z przedstawicieli NGO-sów, etc., które wypracuje projekt polityki imigracyjnej w Polsce i przedstawiać go będzie rządzącym.

Po pierwsze: trzeba nam resortu demografii, obsadzonego przez fachowców i wyciągnięcia imigracji i uchodźców spod władzy służb i MSWiA, tam endek na endeku endekiem pogania, więc na obiektywizm nie ma ani centymetra. Poza tym Polska musi implementować system opieki nad uchodźcami z Europy Zachodniej, nie wskazuję kraju, żeby nie wyjść na Niemca. Czy Skandynawa. 


Przed Polską cały czas wielkie wyzwania, zarówno w wypadku, niechaj nas Bóg strzeże, klęski Ukrainy, jak i złego pokoju czy – czego życzę całemu światu – jej zwycięstwa (każda ta sytuacja powoduje wzmożenie największej w powojennej historii Europy migracji, na żadną Polska nie jest przygotowana). 


Na razie Polska przyjęła rolę sławojki na drodze do Niemiec. Z tym że płatnej, bo uchodźca ukraiński nawet nie wysra się za darmo na polskim dworcu.


I ten poziom reakcji na strumień uchodźców płynący cały czas w czwartym roku wojny wyznacza horyzont wyobraźni polskiej klasy politycznej. Jeden bezpłatny tojtoj na dworcu Zachodnim. Tak brat Polak Tusk pomaga siostrze Ukrainie. Szarmancko i z gestem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Inne nadesłane teksty:
Dzień drugi, 15.06.25

NIEDZIELA: Panel: Systemowe źródła kryzysu zaufania do polityki, do elit, do instytucji demokracji Radosław Baszuk: Czy źródła kryzysu zaufania mają charakter systemowy czy zobiektywizowany to

Czytaj więcej »
Projekt Trzeciej Izby

Projekt Trzeciej Izby, czyli losowanej, statystycznie reprezentatywnej grupy obywateli, podejmujących decyzje charakterystyczne dla Parlamentu i wchodzące w zakres jego uprawnień. To szkic planu realizacji (proponowanej)

Czytaj więcej »