Sprawa, w której rozproszona kontrola konstytucyjności nigdy nie zadziałała.

Paweł Drozd. Zakaz sejmowy. Konstytucyjna kontrola w Strasburgu

1 sierpnia 2016 roku, niedługo po dziesięcioosobowej demonstracji Obywateli RP z transparentem „Zdradza Ojczyznę, kto łamie jej najwyższe prawo” przed głównym wejściem do Sejmu, ówczesny marszałek, Marek Kuchciński dopisał do sejmowego regulaminu możliwość administracyjnego zakazu wstępu na teren Sejmu dla osób, które naruszają bezpieczeństwo lub powagę Sejmu. To był wstęp do „lex Obywatele RP”, czyli zakazu kontrdemonstracji m.in. w miesięcznice smoleńskie, nad którym prace PiS rozpoczął mniej więcej równocześnie. Zakaz dotyczył terenu wokół sejmowych budynków, który właśnie wówczas zamknięto, choć w całej stuletniej historii był on otwarty — w trakcie walk w Zamachu Majowym, w czasie II Wojny, przez cały okres PRL, włącznie ze stanem wojennym i również wtedy, kiedy protestująca przeciw podniesieniu wieku emerytalnego „Solidarność” łańcuchami zamykała wszystkie drzwi wejściowe, usiłując w ten sposób uwięzić parlamentarzystów. Zakaz sejmowy można było dostać choćby za „wymachiwaniem kawałkiem tkaniny w kolorach białym i czerwonym”.

W odpowiedzi Obywatele RP prowadzili akcję „Tych klientów nie obsługujemy” polegającą po prostu na bojkocie zakazu. Ich uczestników wynoszono przemocą z sejmowych trawników za biało-czerwone flagi, za hasło „wolność” w groteskowo absurdalnych okolicznościach. Zakazami objęto ponad setkę osób. „Recydywiści” otrzymali ich tyle, że wstęp mieli zakazany na dekady. Zakazy sejmowe były i są nadal — nowa większość nie uchyliła przepisów poprzedników — niekonstytucyjne. Znoszą dla „wymachujących tkaninami” prawo dostępu do samego Sejmu, jedno z praw politycznych, decyzją komendanta straży. Bez możliwości odwołania się i choćby kontroli proporcjonalności sankcji. Wielokrotne próby zaskarżenia decyzji spełzały na niczym — już choćby dlatego, że straż marszałkowska poświadczała zakaz pisemnie w terminie znacznie dłuższym niż wymagany czas złożenia sądowej skargi. Sąd administracyjny uparcie uznawał się za niewłaściwy do rozstrzygania w sprawach „wewnętrznych regulacji Sejmu” — konstytucyjna kontrola w tym aspekcie nigdy w Polsce nie zadziałała. Małżeństwo Dagmary i Pawła Drozdów jako jedyne zdołało przejść bez powodzenia całą ścieżkę procesową w Polsce i skutecznie złożyć skargę w Strasburgu.

Dokumentacja do załadowania (11 MB, w tym m.in. skarga i orzeczenie ETPCz)

Akcja Obywateli RP trwała kilka lat i zakończyła się fiaskiem. Nikt jej nie podjął. Posłowie nie reagowali. Nie dołączyli żadni „celebryci” ani nikt z innych środowisk. Choć bojkot ośmieszający Kuchcińskiego wydawał się tak łatwy. Poniżej slajdy Pawła Drozda pokazujące procesową historię.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Inne nadesłane teksty:
Dzień drugi, 15.06.25

NIEDZIELA: Panel: Systemowe źródła kryzysu zaufania do polityki, do elit, do instytucji demokracji Radosław Baszuk: Czy źródła kryzysu zaufania mają charakter systemowy czy zobiektywizowany to

Czytaj więcej »
Projekt Trzeciej Izby

Projekt Trzeciej Izby, czyli losowanej, statystycznie reprezentatywnej grupy obywateli, podejmujących decyzje charakterystyczne dla Parlamentu i wchodzące w zakres jego uprawnień. To szkic planu realizacji (proponowanej)

Czytaj więcej »